Wstępujemy w nowe XX stulecie w gronie towarzyszy walczących niemal na całej kuli ziemskiej. Dążmy więc w tym nowym stuleciu wytrwale, solidarnie z naszymi braćmi wszystkich krajów i narodowości do ustroju socjalistycznego. Walczmy energicznie pod czerwonym sztandarem międzynarodowego socjalizmu, ręka w rękę z robotnikami całej Rosji, o:
1. Stopniowe skrócenie dnia roboczego do 8 godzin;
2. Nowe ustawodawstwo fabryczne;
3. Wolność strajków, zebrań, słowa, druku i związków;
4. Równouprawnienie narodowości;
5. Zamianę rządu carskiego na parlament i sejmy wybierane przez powszechne, tajne, bezpośrednie głosowanie.
Agitujmy! Organizujmy się! Strajkujmy, urządzajmy manifestacje! Występujmy śmiało, ufni w nasze siły i zwycięstwo, z hasłem: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!" XX stulecie przyniesie nam to, czego nie dało XIX: wolność polityczną i socjalizm.
Warszawa, 3 stycznia
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
I my, robotnicy Polski i Litwy, już od lat 12 przyjmujemy udział w świętowaniu 1 Maja, i my już od lat 12 zanosimy protest przeciwko okrutnemu wyzyskowi pasożytów kapitalistów, przeciwko brutalnej tyranizacji rządu carskiego.
U nas wyzysk i ucisk są stokroć gorsze, jak u naszych braci za granicą. My jesteśmy wyzyskiwani, oszukiwani, ciemiężeni i nie mamy prawa się bronić. Nie posiadamy prawa zbierać się, naradzać, tworzyć związki dla samoobrony, wydawać naszych pism robotniczych. My nie posiadamy prawa kształcić [się] i uświadamiać w zrozumiałym dla nas języku, nie posiadamy prawa wierzyć, jak nam nakazuje sumienie. My wreszcie nie posiadamy udziału w rządzie, który wydaje dla nas prawa i kieruje całym naszym życiem. Jednym słowem, kapitaliści i sfora carskich opryszków obdzierają nas z ostatniej koszuli, mordują, katują nas i każą nam pokornie znosić wszystkie gwałty i bezprawia!
Lecz im szybszy jest wyzysk, im okrutniejsze znęcanie się nad nami, tym ściślej łączmy się z braćmi naszymi, robotnikami całego państwa rosyjskiego, których gnębi i morduje wspólny nam wróg — carat, tym raźniej wstępujmy w szeregi międzynarodowej armii robotniczej, tym energiczniej i wytrwalej walczmy w tych szeregach o socjalizm, tym gromadniej i solidarniej występujmy w dzień 1 Maja, żądając:
1. 8-godzinnego dnia roboczego;
2. konstytucji ludowej: a) wolności zebrań, słowa, druku, strajków, związków, języka, b) zamiany despotycznego rządu carskiego na parlament i sejmy, wybierane przez powszechne, tajne, bezpośrednie głosowanie. [...]
Śmiało więc, zgodnie, jak jeden mąż wychodzimy w dniu 1 Maja z fabryk i warsztatów na ulice z okrzykiem:
Niech żyje 8-godzinny dzień roboczy!
Niech żyje konstytucja!
Niech żyje międzynarodowa solidarność robotnicza!
Niech żyje międzynarodowa socjaldemokracja!
Warszawa, 28 kwietnia
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Towarzysze piekarze! Wszyscy świadomi robotnicy w państwie rosyjskim szykują się do demonstracji i świętowania 1 Maja.
Towarzysze! I w naszym fachu w dniu tym niech nikt się nie waży iść do roboty! Niech zamilkną brutalne słowa naszych wyzyskiwaczy nad nami, niech mury ich wysłuchają! My zaś ucieszymy się naszym świętem robotniczym! Nie bójmy się wydalenia z roboty, gdyż sama bojaźń powoduje wydalenie! Bądźmy solidarni! Niech stoją piekarnie po 24 godziny pustkami, tak żeby każda zmiana miała 36 godzin święta. A my pójdziemy, gdzie nowe wschodzi słońce. Dalej więc, dalej więc, ulice niechaj się zaroją.
Niech żyje sprawa robotnicza! Niech żyje solidarność! Niech żyje 8-godzinny dzień roboczy! Niech żyje konstytucja! Niech żyje Socjaldemokracja i socjalizm! Niech żyje święto 1 Maja!
Warszawa, 28 kwietnia
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Rząd carski ukazuje się w całej swojej ohydzie. Tak też było i w lipcu rb. w Wilnie. Gdy kilkuset garbarzy wileńskich, cierpiących od nadmiernej pracy w ohydnej, smrodliwej atmosferze garbarni, postanowiło pracować nie dłużej, jak od 6.00 do 6.00 i wszyscy zaczęli solidarnie rzucać pracę o godz. 6.00 wieczorem — nie zważając na to, że zachowywali się spokojnie i żądania ich nie przekraczały nawet nędznego prawa carskiego, sfora psów carskich (oficer żandarmerii, fabryczny inspektor i in.) najechała fabryki, grożąc i urągając robotnikom za ich niby nieprawne żądania, obiecując jednak ustępstwa ze względu na ich niezłomną wytrwałość. Nazajutrz zaś okolice Łukiszek zaległy 4 roty żołnierzy i spokojne zwykłe miasto przyjęło wygląd obozu. [...]
Bracia! Towarzysze! [...] Nie dawajmy się odzierać darmozjadom fabrykantom, walczmy z nimi o każdy grosz, o każdą minutę pracy, lecz jednocześnie pamiętajmy, że dla polepszenia naszej ciężkiej doli niezbędna jest konstytucja, to jest: wolność strajków, zebrań, związków, słowa, druku, języka i zamiana rządu carskiego na parlament i sejmy wybierane drogą powszechnego, tajnego, bezpośredniego głosowania.
Prawda, te prawa wszystkie nie wybawią nas jeszcze z nędzy, która zginie dopiero wówczas, gdy odbierzemy od bogaczy fabryki i ziemię na wspólną naszą własność, gdy zapanuje ustrój socjalistyczny, lecz dadzą one nam możność walczyć swobodnie z wyzyskiem i uciskiem, aby przyśpieszyć lepszą, światlejszą przyszłość! [...]
Precz z carem samowładnym! Niech żyje konstytucja!
Niech żyje socjalizm!
Warszawa, 21 sierpnia
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Do dzieła, towarzysze, dosyć wyzysku, dosyć ciemięstwa, dosyć już tumanienia nas, my wiemy dobrze, że źródłem naszych cierpień jest przede wszystkim obecny ustrój społeczny z jego wyzyskiem klasowym, my wiemy, że egzystencja nasza podkopuje się z dniem każdym, zagrażając nam śmiercią głodową, my wiemy dobrze, że tylko zamiana jego na socjalny wyzwoli nas od wszelkiego wyzysku i ucisku politycznego i narodowego.
A więc towarzysze i towarzyszki, aby zaś przyśpieszyć tę lepszą, świetlaną przyszłość, organizujmy się, strajkujmy, manifestujmy, walczmy energicznie o konstytucję demokratyczną, o usunięcie wszelkich katów i połączonym siłom wrogów naszych przeciwstawmy połączone siły proletariatu wszystkich narodowości, jęczących pod jarzmem caratu, występujmy wszędzie i zawsze śmiało, solidarnie, jak jeden mąż [...]. Śmiało więc naprzód! Niech żyje wolność! Niech żyje socjalizm! Niech żyje socjaldemokracja międzynarodowa!
2 września
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Towarzysze piekarze! [...]
Pokażmy, że nędza nie zabiła w nas poczucia godności człowieczej, pokażmy, że nam, pracującym i mającym jakie takie utrzymanie, sumienie nie pozwala patrzeć obojętnie na braci naszych, umierających z głodu, że gotowi jesteśmy walczyć do upadłego o polepszenie naszej i ich doli. [...]
A więc bracia towarzysze, czeladnicy i chłopcy, wymówmy wszyscy solidarnie robotę w niedzielę dn. 15 września i wystawmy następujące żądania:
1. Zaprowadzenie zmian w piekarniach, w których zostały skasowane - z 1-godzinną przerwą na obiad i takąż przerwą na kolację dla zmiany nocnej.
2. W piekarniach, gdzie płaca została oberwana, chociaby tam i istniały zmiany, żądajmy uregulowania płacy [...].
3. W piekarniach, w których nie wszyscy mają zmianę, żądać jej dla wszystkich.
Przystępujmy więc do strajku, nie dajmy się oszukać majstrom, trzymajmy się solidarnie i wytrwale!
Warszawa, 11 września
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893-1903, cz. II, 1899-1901, Warszawa 1962.
Towarzysze i towarzyszki!
Gwałty policji łódzkiej w zetknięciu się z towarzyszami Żydami w ostatnich czasach przebrały wszelką miarę. [...]
Tkacze-pośrednicy (lohnweber) najmowali uliczników do wszczynania bójek ulicznych ze spokojnie od pracy powracającymi robotnikami, o których przypuszczali, że są socjalistami. Chcieli panowie ci w ten sposób zmusić naszych towarzyszy do wejścia w zatarg z policją. Policja wobec tych bójek zachowywała się zupełnie biernie albo też zachęcała napastników do znęcania się nad swymi ofiarami [...]. Trwało to około 8 dni. Wreszcie komitet Związku Robotniczego Żydowskiego Polski, Litwy i Rosji uchwalił zaprzestać pracy, aby w ten sposób zaprotestować przeciw dopuszczaniu [się przez] policję gwałtów i bezprawi.
Strajk wybuchł dn. 10 bm. Rzuciło pracę około 1 000 osób. Wieczorem tegoż dnia 700 strajkujących urządziło manifestację w śródmieściu [...]. Domagano się ukrócenia bierności i swawoli policji. Nikogo nie aresztowano. Nazajutrz, we wtorek, strajk postanowiono uważać za skończony, gdyż policmajster upewnił, że podobne napaści uliczne [nie] powtórzą się więcej w przyszłości.
Ten protest ze strony towarzyszy żydowskich witamy z jak najżywszą radością.
Należymy do rozmaitych partii, ale mamy wspólnego wroga i do jednego celu dążymy! Pamiętajmy o tym, towarzysze, że tylko jednością ze wszystkimi, nie bacząc na różnice mowy, ubrania i religii, silni będziemy, że chwilę zwycięstwa przybliżyć może li tylko łączność pomiędzy robotnikami wszystkich narodowości. [...]
Niechaj manifestacja towarzyszy żydowskich [...] obudzi nas z chwilowego odrętwienia do walki o nasze prawa robotnicze z fabrykantami i rządem, w której już tyle ofiar ponieśliśmy [...].
Warszawa, 29 września
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Pod koniec września na fabryce tytoniu p. Janowskiego stał się fakt oburzający: 45 dziewcząt żydowskich, zajętych pakowaniem, zostało wyrzuconych na ulicę, zamiast nich pracują podmiejskie włościanki. [...] Całą tę rzecz wywołał sam Janowski. [...] Zobaczył, że robotnice pakujące towar opływają w dostatku. Cóż dziwnego! Zarabiają całe 35 kop. — rubla tygodniowo [...]. Rubla tygodniowo, 14 kop. dziennie! To cały majątek! [...] Fabrykant płacąc tyle, ostatecznie zbiednieje. I oto, żeby zapobiec temu, Janowski zwołuje wszystkie robotnice pakujące towar i oznajmia im, że od dziś dnia będą brały płace nie od tygodnia, lecz od sztuki, od tysiąca. Dobrze wiadoma wszystkim płaca akordowa: robotnica pracuje strasznie, aby zarobić więcej; gospodarzowi to na rękę — gdy zobaczy, że zarabiają trochę więcej, zmniejsza płace. Rozumie się, robotnice nie zgodziły się; po dwóch tygodniach przepędził je, na ich miejsce wziął nieświadome włościańskie dziewczęta. [...]
Nie wymagamy ofiar, pieniężnej pomocy, chcemy tylko odrobinę współczucia dla ludzkiego nieszczęścia, dla ludzkiej biedy, dosyć nam będzie, jeżeli społeczeństwo i robotnicy tyle nas usłuchają, żeby: każdy palący sam nie palił i drugich przekonywał nie kupować papierosów i cygar Janowskiego, dopóki nie weźmie nazad wydalone robotnice.
Białystok, 9 października
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Jedyne dla nas wyjście z naszej nędzy i niedoli to walka z wyzyskującymi nas majstrami, fabrykantami i sklepami [...].
Ażeby walka nasza była skuteczna i żebyśmy mogli polepszyć byt nasz i dojść do zupełnego wyzwolenia, musimy wystąpić do walki nie w jednym warsztacie lub fabryce, nie w jednym nawet mieście, lecz w różnych naszego kraju zakątkach, zgodnie, według jednego planu.
W tym celu my, przedstawiciele naszych braci robotników szewskich rozmaitych miast polskich i litewskich, na zjeździe odbytym we wrześniu rb. złączyliśmy wszystkie nasze organizacje w jeden Związek Fachowy Szewców Królestwa Polskiego i Litwy. Związek ten będzie skupieniem walki o: 1. wyższą wypłatę; 2. krótszy dzień roboczy; 3. lepsze urządzenia pracowni; 4. zniesienie płacy akordowej. [...]
Bracia szewcy! Tylko łącząc się w organizacje i przystępując do Związku, stworzymy silną armię i zdobędziemy niezbędne do walki środki pieniężne.
Tylko należąc do Związku, nabierzemy solidarności i nauczymy się rządzić naszymi sprawami robotniczymi.
Tylko należąc do Związku, będziemy mogli mężnie i skutecznie stawić czoło naszym wyzyskiwaczom i łupieżcom.
Wstępujmy więc, bracia, do Związku Fachowego Szewców!
Precz z wyzyskiem i uciskiem!
Niech żyje łączność i solidarność robotnicza!
Warszawa, 15 października
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. I, 1893–1903, cz. II, 1899–1901, Warszawa 1962.
Towarzysze i towarzyszki!
Zbliża się uroczysta chwila, w której powitamy święto robotnicze, dzień 1 Maja. [...]
Nasi towarzysze zagraniczni wywalczyli już sobie prawo zakładania stowarzyszeń robotniczych, w mowach wygłaszanych na zebraniach i w pismach wolno jest im wypowiadać żądania swoje, krytykować rozporządzenia rządu, wybierają spośród siebie posłów do parlamentu, którzy biorąc udział w postanawianiu praw, mają na względzie potrzeby proletariatu.
Uroczysty i wspaniały wygląd ma tam święto 1 Maja; praca po fabrykach i warsztatach ustaje, robotnicy urządzają tłumne pochody przez miasto, niosąc sztandary czerwone, śpiewając pieśni rewolucyjne. W mowach wygłaszanych przez siebie zachęcają do wytrwałości w walce, póki istnieją różnice klasowe, póki trwa nędza obok rozkoszy, nienawiść obok chciwości. A teraz my wszyscy, robotnicy polscy, żydowscy, litewscy i rosyjscy w państwie despotycznego cara, zastanówmy się nad naszym położeniem. Znosimy biedę. Czy wolno nam, jak naszym towarzyszom za granicą, zakładać związki robotnicze lub organizować strajki w celu ułatwiania sobie walki z kapitałem, który wysysa krew roboczą [...]?
Do dzieła więc, towarzysze! Zlejmy się w jedną duszę, w jedno ciało! A za pomocą wielkiego, zbiorowego wysiłku, za pomocą parcia całej klasy postawmy społeczną tamę uciskowi ekonomicznemu i politycznemu. Z okazji święta 1 Maja w licznym wystąpieniu wyrażamy protest przeciwko wszelkim gwałtom i bezprawiom popełnianym na nas przez rząd, stawiając żądania: konstytucji, 8-godzinnego dnia roboczego. [...]
Niech żyje święto 1 Maja!
Niech żyje socjalizm!
Precz z rządem samowładnym!
Warszawa, 18 kwietnia
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, red. Feliks Tych, t. II, 1902–1903, Warszawa 1962.
Towarzyszki i towarzysze!
[...] niech wie zbrodniczy rząd carski i jemu pokrewna klasa bogaczy, że niedługo wybije im ostatnia godzina panowania nad ludem i gnębienia tegoż, niech wiedzą tyrani nasi, że nie wiecznie ten milionowy lud robotniczy będzie pogrążony w ciemnocie umysłowej, nie zawsze będzie chciał znosić w pokorze i bez szemrania potwarze i prześladowania od wrogów i katów swoich i choć rząd carski wytęża wszystkie swe siły, ażeby nie dopuścić oświaty do ludu, choć najniewinniejszych z niewinnych, tych naszych towarzyszy, którzy swoich współbraci nauczają [...], zamyka do więzień, zapełnia nimi dzikie pustynie Syberii i głuche tajgi Oceanu Lodowatego, to jednak najdziksze orgie tegoż nikczemnego rządu nie są w stanie powstrzymać ludu w swoim pochodzie do celów na sztandarze o barwie czerwonej wypisanych. Tłumnie więc, towarzysze i towarzyszki, spieszmy w bojowe szeregi socjalizmu — poznajmy swą siłę, poznajmy potęgę, która w nas leży, wszak nas są miliony, a naszych tyranów nieliczna garstka [...]. Niech więc dzień 1 Maja będzie dniem wesela i uciech dla nas, a dniem smutku i trwogi dla ciemięzców naszych (rządu i kapitalistów). A więc świętujmy, manifestujmy!
Niech żyje dzień 1 Maja!
Precz z despotycznym rządem samowładnym!
Niech żyje rewolucja socjalna!
Warszawa, 22 kwietnia
SDKPiL. Materiały i dokumenty, t. II: 1902–1903, Warszawa 1962.
Kochana Towarzyszko!
[...] Ja, jak wiecie, od Nowego Roku siedzę tu w Krakowie. Znalazłem od lutego zajęcie małe przy Uniwersytecie Ludowym [Towarzystwo Uniwersytetu Ludowego im. Adama Mickiewicza] i jakoś na wpół z biedą żyję. Pracuję tu nad „Czerwonym Sztandarem” wraz z kilkoma towarzyszami, których udało się nam tu odnaleźć; wyrabiamy się wspólnie na świadomych SD i prowadzimy tu agitację, staramy się wywalczyć dla partii naszej prawo obywatelstwa. Założyliśmy tu sekcję na zupełnie innych zasadach, niż dotychczas to robiono, i podaliśmy ustawę do zatwierdzenia Komitetowi [Komitetowi Zagranicznemu SDKPiL]. Treść naszej ustawy polega na tym, że nie ma żadnych praw oprócz prawa pracy, spełniając polecenia Komitetu Zagranicznego, kształcąc się, kolportując pisma etc. Sekcja taka nie ma żadnego głosu w partii ani przedstawicielstwa; zadanie jej: wyrabiać się na SD i być na usługach Komitetu. [...]
A zatem kończę, bo mam masę pracy.
Ściskam Was najserdeczniej —
Wasz Stary
Kraków, 13 lutego
Centralne Partyjne Archiwum Instytutu Marksizmu-Leninizmu, zespół 76, nr 25, Archiwum Zakładu Historii Partii mikrofilm 25/1, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, red. Feliks Tych, t. II, 1902–1903, Warszawa 1962.
Łódź. Odezwa Komitetu Łódzkiego SDKPiL w sprawie udzielenia pomocy rodzinom aresztowanych robotników
Bracia robotnicy!
Tydzień temu, w nocy z czwartku na piątek 26 marca, gdy już sen objął mieszkańców nędznych dzielnic robotniczych, setki siepaczy carskich z krzykiem i klątwami rozsypały się jak stado zgłodniałych wilków po całym mieście. Wyłamując drzwi w mieszkaniach wyrwanych ze snu towarzyszy, wywracając wszystkie sprzęty do góry nogami, przetrząsając najmniejsze kątki i zakątki, szukali oni dowodów winy, broszury lub gazety nielegalnej. Rezultatem najścia tej hordy mongolskiej było wtrącenie do więzień carskich przeszło 200 robotników. Strach przed 1 Maja, międzynarodową uroczystością świadomego proletariatu, a głównie chęć rozbicia naszych organizacji były przyczyną tego najazdu nocnego. [...]
My, których żandarmi już tyle razy prześladowaniami zniszczyć myśleli, stoimy niewzruszeni jak skała, gotowi do dalszej walki na śmierć lub życie z naszymi wrogami, pełni wiary w zwycięstwo naszej idei. Nie inaczej niż my myślą nasi towarzysze, którzy w danej chwili jęczą w niewoli carskiej. [...] Zostawili oni liczne rodziny, które, gdy ich jedyny karmiciel został wtrącony do ciemnicy, znoszą głód i nędzę. Z żądaniem pomocy dla nich zwracamy się do wolnych towarzyszy i jesteśmy pewni, że spełnią oni swój obowiązek i nie dadzą marnie zginąć w nędzy rodzinom tych, którzy padli ofiarą za świętą sprawę socjalizmu.
Łódź, 3 kwietnia
SDKPiL. Materiały i dokumenty, t. II: 1902-1903, Warszawa 1962.
Towarzysze! Robotnicy!
[...] Robotnicy w Warszawie, Petersburgu, Moskwie... wspólną i uporczywą walką dobili się 9-godzinnego dnia roboczego i powiększenia płacy. Do tych polepszeń dotarli oni dlatego, że walczą stale i wspólnie, dlatego że zrozumieli całą politykę kapitalistów. Cała ta ujemna polityka przejawia się i u nas, robotnicy w Końskiej Woli: kilku fabrykantów zmniejszyło wam płacę, a jeden, najsilniejszy, zostawił ją taką, jaka była przedtem. Dlatego też wyszedł z wami rozład: jedni chcą strajkować, aby znowu dopiąć celu, co bezwarunkowo jest konieczne, drudzy sprzeciwiają się strajkowi. Inaczej mówiąc, fabrykanci dopięli celu, gdyż siła robotnicza rozdwoiła się, a o wiele łatwiej jest zgnębić najpierw jedną połowę, a później drugą, niż jednocześnie całość. Nie, towarzysze! Powinniśmy się zawsze trzymać zasady: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wtedy dopiero stanowić będziemy siłę, z którą nasi wrogowie-wyzyskiwacze rady sobie nie dadzą. Nie zapominajmy, towarzysze, że kapitaliści wszystkich krajów łączą się dla walki z nami, a więc i my powinniśmy łączyć się razem, aby dać im silny odpór i samym mężnie przejść do ataku. Nie zapominajcie również i tego, że w obronie naszych wyzyskiwaczy stoi carat, a więc oprócz żądań takich, jak 8-godzinny dzień roboczy i powiększenie płacy, czyli żądań tyczących się tylko kapitalistów, powinniśmy żądać wolności politycznej, tj. swobody zebrań, związków, słowa...
Puławy, 7 kwietnia
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, red. Feliks Tych, t. II, 1902–1903, Warszawa 1962.
Nasza demonstracja miała przebieg wspaniały, nieoczekiwany nawet. Tłum był olbrzymi. I oto spośród nieprzeliczonego tłumu, zebranego koło Zielonego placu, wydziela się przeszło 1000 prawdziwych demonstrantów: szykuje się pochód. Rozlegają się pieśni rewolucyjne. Nad głowami tłumu, wzniesione silnymi dłońmi, ukazują się dwa czerwone sztandary: 1. Socjalnej Demokracji Królestwa Polskiego i Litwy oraz 2. Bundu. Pochód rusza przy śpiewie „Czerwonego sztandaru” i przy okrzykach: „Precz z absolutyzmem!”, „Niech żyje wolność!”, „Niech żyje 8-godzinny dzień roboczy!”, „Niech żyje rewolucja socjalna!”. Sztandary nasze powiewały przeszło godzinę, ku wściekłości policji i kozaków, którzy nie mogli ich zdobyć. Demonstranci cztery razy przeszli po Marszałkowskiej, od Erywańskiej [dzisiaj Kredytowa] do Świętokrzyskiej. Nareszcie kozakom udało się rozbić tłum demonstrujących towarzyszy. Wtedy część ich (około 250) ruszyła demonstracyjnie ku Pawiakowi i tam dalej demonstrowała razem z towarzyszami, którzy przybiegli z innych dzielnic pobliskich. [...]
Nasze sztandary ocalały pomimo wielokrotnych szturmów sług carskich. Nasz chorąży i Bundu byli otoczeni takim tłumem demonstrantów, że policja i kozacy nie mieli do nich przystępu. Obaj chorążowie dzięki oporowi demonstrantów również wyszli cało, nie zostali aresztowani.
W niektórych miejscach między naszymi demonstrantami a policją i kozakami toczyła się zażarta bójka. Część towarzyszy była na wszelki wypadek uzbrojona. Policja i kozacy nie liczyli na taki opór, co zahamowało trochę ich dzikie zapędy, choć zażarcie bito z jednej i drugiej strony. [...]
Nie było tam ani robotników żydowskich, ani polskich, lecz była to jedna masa robotników socjalistów, połączonych braterstwem na polu walki przeciw absolutyzmowi i kapitalizmowi, bez różnicy pochodzenia. Braterstwo uciskanych i wyzyskiwanych, walczących jak jeden mąż przeciwko uciskowi i wyzyskowi. Było też sporo socjalistycznej młodzieży różnych zakładów naukowych. Młoda inteligencja zbratała się również na polu walki ze zbratanymi robotnikami polskiego i żydowskiego pochodzenia. [...]
Ponury dzień dla caratu, wspaniały dzień dla bliskiego tryumfu wolności politycznej i socjalizmu!
Warszawa, 26 kwietnia
Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, red. Feliks Tych, t. II, 1902–1903, Warszawa 1962.
Główne siły policyjne i wojskowe skoncentrowane były na Marszałkowskiej oraz w Alei Ujazdowskiej i koło Nowego Światu, gdyż na Marszałkowskiej zapowiedziały demonstrację trzy organizacje: Socjalna Demokracja Królestwa Polskiego i Litwy, Bund oraz „Proletariat”, a w Alei Ujazdowskiej PPS. Około 5. godz. po południu [dn.] 26 na Marszałkowskiej zaczęły się ukazywać grupy robotników i robotnicy pojedynczy. Około godz. 5.30 ruszył pochód z placu Zielonego do Świętokrzyskiej. Około domu nr 145 rozwinięto dwa czerwone sztandary, rozległy się okrzyki i śpiewy rewolucyjne. Policja rzuciła się na demonstrantów. Ci ostatni, stanowiąc olbrzymią masę, odparli jej atak, bijąc policjantów i rewirowych. Policja i kozacy zjawili się w większej liczbie i znowu rzucili się na naszych. Kilkudziesięciu manifestantów wparli w podwórze domu nr 145 i zamknęli bramę. Wewnątrz policja zaczęła bić i popychać manifestantów, ale zdumiona oporem, jaki po raz pierwszy manifestanci okazywali (bo dotąd biernie znosili znęcanie się i przemoc), zachowywać się poczęła oględniej. [...] W parę chwil po tym szturmie manifestanci potrafili się znowu zorganizować i w liczbie blisko 1000, z czerwonymi sztandarami pośrodku, ruszyli znów ku Świętokrzyskiej. Tu rzucił się na nich oddział kozaków z policją i część (około 150 osób) wepchnął w bramę narożnej kamienicy (róg Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej). Wywiązała się tu energiczna bójka, w której raniono silnie rewirowego i policjantów. Jednocześnie robotnik jeden silnym uderzeniem sękatego kija o łeb kozaka zrzucił go z konia.
Wstrzymano dorożki i tramwaje, śpiewano i wydawano okrzyki socjalno-demokratyczne. Aresztowano sporo robotników polskich i żydowskich, sporo kobiet, trochę młodzieży szkolnej i studentów.
Warszawa, 26 kwietnia
„Czerwony Sztandar”, nr 6, z kwietnia 1903, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. 2, 1902–1903, pod Feliks Tych, Warszawa 1962.
Koło godz[iny] 5 na ul. Marszałkowską poczęły napływać grupy dość niezwykłych, jak dla tej pierwszorzędnej ulicy Warszawy „spacerowiczów”: robotnicy polscy i żydowscy z żonami, siostrami [...].
Koło godziny 6, niedaleko rogu Świętokrzyskiej skupiła się garstka demonstrujących, jednak nieliczna jeszcze. Ale zwróciło to uwagę bliżej znajdujących się osób i w tejże chwili rozbiegła się gawiedź i dziesiątki osób nie mających nic wspólnego z demonstracją, uciekając we wszystkie strony, byle dalej... od demonstrujących. Ci, skupiwszy się w większej liczbie, z okrzykami rewolucyjnymi: „Precz z caratem!”, „Niech żyje 8-godzinny dzień roboczy!”, „Niech żyje socjalizm!”, „Precz z militaryzmem!” — ruszyli w stronę Świętokrzyskiej, wywieszając jednocześnie sztandar, na którym widniały napisy srebrnymi literami — z jednej strony po polsku, z drugiej w żargonie. Grupa liczyła w tej chwili zapewne nie więcej jak 250 osób; skupiło się jednak wkrótce koło niej znacznie więcej demonstrujących i ruszono dalej z okrzykami rewolucyjnymi. Po chwili wyrzucono w górę drugi sztandar: piękna czerwona wstęga jedwabna z napisem: „Niech żyje święto robotnicze!”, „Precz z caratem!”. Zadrżało w powietrzu od okrzyków rewolucyjnych, na podobieństwo przedśmiertnego znaku caratowi. Demonstranci z okrzykami kierowali się w stronę ul. Świętokrzyskiej, ale zawrócili w stronę Ogrodu, po paru minutach jednak skierowano się znów w stronę Alei Jerozolimskiej.
Teraz demonstranci stanowili już tłum tysięczny, posuwający się w dość karnych szeregach około 15 minut, gdy nagle od strony Świętokrzyskiej natarli nań kozacy. Tłum demonstrujących szybko się podzielił i rozproszył i w chwilę potem na placu boju panowali już... kozacy. [...]
Rozpoczęło się tratowanie ludzi pod kopytami, bicie nahajkami i pałaszami, jednym słowem — znęcanie się, do jakiego jest zdolna tylko dzikość azjatyckiej tłuszczy w usługach caratu. Demonstranci bronili się kijami, niektórzy nożami. Zatrzymanych wepchnięto na podwórze domu na rogu ul. Świętokrzyskiej, skąd wszystkich (nawet i mieszkańców domu, którzy się w owej chwili przypadkiem na podwórzu znaleźli) po zapisaniu nazwisk i dokonaniu ścisłej rewizji osobistej przeprowadzono po czterech przeszło godzinach na podwórze domu nr 145, gdzie zgromadzono już wszystkich zatrzymanych na ulicy z jednej strony i oprawców z drugiej — kozaków, policję, żandarmów. [...]
Po godz[inie] 11 wszystkich 42 aresztowanych, otoczonych kordonem kozaków konnych i żandarmów, dostawiono do cyrkułu na Twardej ulicy, skąd już transportowano ich dalej do Pawiaka i ratusza.
Warszawa, 26 kwietnia
„Czerwony Sztandar”, nr 6, z kwietnia 1903, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. 2, 1902–1903, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
Od samego rana w dzień święta robotniczego główne ulice zapełnione były spacerującymi, odświętnie ubranymi robotnikami. Policja prowokowała robotników i naturalnie nie obeszło się bez utarczek. Postanowiliśmy w tym dniu nie urządzać jeszcze demonstracji, a bezrobociem zamanifestować swą solidarność z międzynarodowym proletariatem socjalistycznym, swą gotowość do walki świadomej z despotyzmem i kapitalizmem. W mieście był popłoch ogromny, wojsko było przygotowane w koszarach i w każdej chwili gotowe zabijać i zamęczać tych ludzi, co walczą o równość i sprawiedliwość dla każdego uciemiężonego i wyzyskiwanego; policjanci jak psy latali po całym mieście, węsząc „bunt”. W dniu samym święta udało się nam jednak rozrzucić odezwy Głównego Zarządu SDKPiL w ilości 3000 egzempl[arzy], co do reszty odebrało policjantom spokój: sądzili, wystraszeni, że zbliża się już koniec ich panowania. Jeden z prystawów [komisarz policji] tak się odezwał: „Dwie noce nie spaliśmy — wytrzymaliśmy, a trzeciej nocy bez snu nie wytrzymamy, a oni bunt urządzą, źle z nami!”. Nie sprawdził się jednak strach ich na razie, nie wszyscy jeszcze robotnicy nasi są uświadomieni, nie mogliśmy jeszcze otwarcie wystąpić, lecz chwila już się zbliża, gdy cały lud roboczy powstanie jak jeden mąż [...].
Białystok, 1 maja
„Czerwony Sztandar” nr 7, z lipca 1903, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. 2, 1902–1903, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
U nas święto majowe odbyło się w tym roku po raz pierwszy. Świętowaliśmy wszyscy. Dnia tego odbyło się wielkie zgromadzenie demonstracyjne w pobliskim lesie, w którym brało dział kilkuset robotników. Po zgromadzeniu urządziliśmy pochód ze śpiewem i okrzykami: „Niech żyje międzynarodowy socjalizm!”, „Niech żyje 1 Maja!”, „Precz z caratem!”. W dniu tym rozrzucone były odezwy Głównego Zarządu SDKPiL.
Krynki, k. Białegostoku, 1 maja
„Czerwony Sztandar” nr 7, z lipca 1903, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. 2, 1902–1903, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
W lesie odbyło się masowe zebranie, na którym obecnych było około 3000 robotników. Po zebraniu robotnicy postanowili urządzić demonstracyjny pochód przez miasto. Udało się im to najzupełniej. Policja nic o tym nie wiedziała. Robotnicy, utworzywszy szeregi po 5 osób, długim pochodem przeszli przez najgłówniejsze ulice, z rewolucyjnymi okrzykami i śpiewem. Zapał był ogromny. Ze wszystkich domów wychodzili mieszkańcy patrzeć na tę wspaniałą demonstrację. Policjanci bali się podejść i chowali się. Wreszcie przyjechał policmajster z większą ilością policji, lecz było za późno. Demonstranci już się rozeszli.
Białystok, 2 czerwca
„Czerwony Sztandar” nr 7, z lipca 1903, [cyt. za:] Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materiały i dokumenty, t. 2, 1902–1903, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
Wyszedłem z domu dość wcześnie, aby udać się na poszukiwania miejsca demonstracji. [...]
Wziąwszy pod połę nieodłącznej, sakramentalnej peleryny paczkę odezw majowych, które dostałem od tow. Siwego Bochna [ps. Teodora Breslauera], wybiegłem na ulicę. W dzielnicach burżuazyjnych były pustki — pozamykane bramy i nieliczni, śpiesznym krokiem idący przez ulice przechodnie, świadczyli o tym, że dzień nie należy do zwykłych. Nie tylko tramwajów, lecz i dorożek nie było zupełnie. Obrazu dopełniały patrole piesze i zwłaszcza konne, które pędziły poprzez na wpół wymarłe ulice.
Co pewien czas wyjmowałem zza poły peleryny odezwę i podrzucałem tak, by dostała się w czyjeś ręce. [...]
Udałem się co prędzej w dzielnice robotnicze. [...] Zbliżyłem się do jednej z grup robotniczych na ulicy Wroniej. Na ulicy tej mieszkało bardzo wielu towarzyszy; były tam niektóre domy kompletnie — jak mawiał Siwy — „zaesdeczone” [pod wpływem SDKPiL]. Tam więc spodziewałem się spotkać kogoś znajomego.
Wtrąciłem się do rozmowy. Aby zaś nie wzbudzić nieufności do swej osoby, wyciągnąłem resztę odezw i zacząłem rozdawać robotnikom mówiąc, że to są odezwy SDKPiL. Ledwie wyciągnąłem odezwy, zbiegło się [...] wielu nowych robotników i grupa nasza powiększyła się znacznie. Powstała zaimprowizowana masówka. Ni stąd ni zowąd, zacząłem przemawiać do tych nieznanych mi robotników, tłumacząc im znaczenie 1 maja, rozwijając obszerniej to, co było napisane w odezwie.
Czy wtedy, gdy rozdawałem odezwy, czy też, gdy przemawiałem do zebranej garstki robociarzy — przejechał przez ulicę patrol z kilku żołnierzy czy kozaków złożony. Dostrzegli oni, rzecz prosta, naszą grupę i zwolnili biegu, gdy nas mijali. Nie wiem, czy zdążyli się zorientować, że w grupie robotniczej znajduje się inteligent, bo robotnicy w jednej chwili wzięli mnie za siebie i stanęli w pozycji wyczekującej, zwróceni twarzami do kozaków. Ci zaś spojrzeli w milczeniu po robociarzach i nie odezwawszy się ani słowem, pognali dalej. A ja jeszcze goręcej zacząłem przemawiać do zebranych — jakieś serdeczne uczucie bliskości, przyjaźni ogarnęło mnie w stosunku do tych ludzi, którzy widząc mnie po raz pierwszy w życiu, bronili w mojej osobie idei, bronili partii, którą miłowaliśmy nade wszystko w życiu.
Warszawa, 1 maja
Aleksander Krajewski, Wspomnienia z lat 1905–1907, „Z pola walki” Moskwa nr 4/1927, [cyt. za:] Z rewolucyjnych dni. Wspomnienia 1904–1907, oprac. Aleksander Kozłowski, Warszawa 1963.
Ruszyliśmy całą grupą [z robotnikami] na spotkanie demonstracji. Nie szukaliśmy długo; w okolicy Żelaznej zbierały się już liczne tłumy robotnicze. Nie zdążyliśmy się obejrzeć, a już powiewały nad nami wielkie czerwone sztandary, już pochód szedł przez miasto.
Pochód rósł i potężniał. Bo zewsząd zbiegli się robotnicy, posłyszawszy dźwięki Czerwonego i Warszawianki. Raz po raz otwierały się bramy i wybiegały z nich grupki ludzi chcących przyłączyć się do demonstracji. I wkrótce pochód stał się olbrzymi; około dwudziestu tysięcy głów ludzkich szło pod czerwienią sztandarów, z piersi tłumów dobywały się niestrojne, kłócące się z sobą, a mimo to potężne i porywające dźwięki pieśni rewolucyjnych. [...]
Obok mnie szli nieznani mi towarzysze — tuż obok widziałem kobietę z dzieckiem pięcio–sześcioletnim. Prowadziła je ostrożnie, dbając o to, by mu się w tłumie krzywda nie stała, a jednocześnie co pewien czas wznosiła entuzjastyczne okrzyki rewolucyjne, które podchwytywały najbliższe szeregi. Co pewien czas pochód zatrzymywał się i wznoszono na rękach mówców, którzy w paru gorących słowach wskazywali na wielkie zadania stojące przed klasą robotniczą i zagrzewali do nieugiętej walki. Przemawiali najlepsi mówcy organizacji warszawskiej, jak Cios i Janina. [...] w pewnym momencie pochód zatrzymał się przed koszarami żołnierskimi, gdyż stamtąd wyglądali przez okna zaciekawieni żołnierze i tow. Zygmunt, uniesiony w górę, rzucił tym żołnierzom kilka słów okrzyków w języku rosyjskim.
W pewnej chwili pochód się zatrzymał. Naprzeciw nam jechał patrol konny i to dość liczny. Chwila napięcia — tłum rozstąpił się w milczeniu, dając pośrodku ulicy drogę żołnierzom. Ci przejechali wolno, stępa, jakby ociągając się. Miarowo dudniły po bruku kopyta końskie, a myśmy stali w milczeniu, przyglądając się żołnierzom badawczo, szukając w ich twarzach przyjaznego uśmiechu lub też wyrazu nienawiści. Ale twarze te nie mówiły nic. Żołnierze nie zaczepiali nas — jednakże tłum był zbyt wielki. Dopiero, gdy minęli nas, ktoś z tłumu rzucił im jakiś okrzyk.
Następne patrole, które zetknęły się z nami, witaliśmy już przyjaznymi okrzykami. Tu i ówdzie zdarzyło się, że któryś żołnierz kiwnął nam po przyjacielsku głową; nieliczni policjanci ze strachu zdejmowali przed pochodem czapki.
Warszawa, 1 maja
Aleksander Krajewski, Wspomnienia z lat 1905–1907, „Z pola walki” nr 4, Moskwa 1927, [cyt. za:] Z rewolucyjnych dni. Wspomnienia 1904–1907, oprac. Aleksander Kozłowski, Warszawa 1963.
Doszliśmy [z robotnikami] przez Żelazną, czy też Towarową do Alej Jerozolimskich i skręciliśmy w Aleje. Tam miał się rozegrać ostatni akt demonstracji. Ledwie uszliśmy paręset kroków, usłyszeliśmy tętent kopyt końskich i granie trąbki. To szedł naprzeciw nam wielki, kilkuset żołnierzy liczący oddział wojska.
Tym razem widzieliśmy wszyscy, że starcie jest nieuniknione. Tłum drgnął, zatrzymał się, ale się nie rozpierzchnął. Byłem w pierwszych szeregach demonstracji, sam nie wiem, kiedy z dalszych szeregów przesunąłem się ku pierwszym. Widziałem twarz oficera, widziałem pierwszy szereg żołnierzy, jak mur nieruchomy i milczący.
[...] słyszałem jakiś okrzyk oficera, po tym suchy trzask strzałów karabinowych. W pierwszej chwili tłum nie drgnął — staliśmy wszyscy jak wryci w ziemię — raczej jeszcze trwał rytm pochodu, jeszcze nogi rwały się naprzód. Nikt się jednak naprzód nie rzucił. Gruchnęła nowa salwa, następna rozsypała się już w urywany terkot poszczególnych karabinów.
Tłum runął w bok, zanim zdążyłem zdać sobie sprawę, czy są ranni i zabici. Porwała mnie fala ludzka. W jednej chwili napór masy wywalił drewnianą bramę w oparkowaniu nowo budującego się domu [...] i pierwsze szeregi pochodu znalazły się w ogromnym podwórzu. Dalsze szeregi rozpierzchły się w jakimś innym kierunku. Tłum, który znalazł się w podwórzu, zaczął gorączkowo szukać schronienia. Kilkunastu nas schroniło się do budynku mularskiego stojącego pośrodku podwórza. Siedzieliśmy tak kilka czy kilkanaście minut, jak gdybyśmy musieli z początku uporać się z przebytymi wrażeniami.
Obejrzałem się wokół siebie — znów same nieznane twarze. Kilkunastu mężczyzn i parę kobiet, z których jedna głośno płakała. Po krótkiej chwili otrząsnąłem z siebie bezwład [...]. Wyszedłem z naszego schronienia, by ruszyć na zwiady i szukać wyjścia.
Ale u wyjścia z budynku murarskiego uderzył mnie nieoczekiwany widok; na schodach, prowadzących do budynku, leżał w poprzek robotnik, w kałuży krwi. Nachyliłem się nad nim — już nie żył.
Warszawa, 1 maja
Aleksander Krajewski, Wspomnienia z lat 1905–1907, „Z pola walki” nr 4, Moskwa 1927, [cyt. za:] Z rewolucyjnych dni. Wspomnienia 1904–1907, oprac. Aleksander Kozłowski, Warszawa 1963.
Od rana po ulicach snuły się oddziały dragonów. Kilku naszych ludzi, rozdających odezwy, zaaresztowano. Na godz[inę] 14.00 zwołaliśmy wiec do parku. Tow. Leon Wróblewski (Zając), zecer, zabrał ze sobą sztandar, który schował pod kurtką.
Przed samym wiecem na ulicy rozlepiono manifest październikowy. Wystąpienie swe na wiecu zacząłem od krytyki manifestu. Publiczności zbierało się coraz więcej. Podczas mojego przemówienia przybiegł sympatyk bundowski, niejaki Wieruszowski, przerwał mą mowę i zakomunikował, iż „gubernator prosi mnie do miasta, aby uspokoić publiczność”.
Oznajmiłem tę nowinę zgromadzonej publiczności. Rozległy się wiwaty na cześć rewolucji, rozwinęliśmy sztandary i poszliśmy demonstracją na Główny Rynek.
Cały rynek był tak zapełniony publicznością, iż trudno było się przecisnąć. Przed jakimś sklepem stał zaprzężony powóz; właściciele widocznie byli w sklepie. Wszedłem do powozu, stanąłem na siedzeniu i zacząłem przemawiać. Wystraszone tak nadzwyczajną sytuacją konie stawały cały czas dęba i szarpały powóz. [...]
Na rynku było co najmniej ze 20 tysięcy ludzi. Starałem się mówić jak najgłośniej, darłem się na całe gardło, aby wszyscy mogli mnie słyszeć.
Kalisz, 30 październik
Stanisław Pestkowski, Rewolucja i reakcja 1905-1906 rok, „Z pola walki”, nr 9-10, Moskwa 1930, [cyt. za:] Z rewolucyjnych dni. Wspomnienia 1904-1907, oprac. Aleksander Kozłowski, Warszawa 1963.
Poszliśmy [z Rynku Głównego] demonstracją przed pałac gubernatora. Tłum wybrał liczną delegację pod mym przewodnictwem dla prowadzenia pertraktacji z gubernatorem. Gubernator Nowosilcow był znienacka zaskoczony przez „konstytucję” i zupełnie stracił „orientację”. Sytuacja była poważna, gdyż większa część garnizonu kaliskiego już poprzednio została wysłana do Łodzi i innych ośrodków przemysłowych. Postanowił więc starowina trzymać się polityki „liberalnej”. Wyszedł na spotkanie delegacji bez świty i z odkrytą głową. Na wstępie oznajmiłem mu, iż żądamy natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych.
— Administracyjnych już uwolniłem. Pozostających pod śledztwem mam nadzieję uwolnić jutro. Pisałem już w tej sprawie depeszę do Skałona [Gieorgij Antnowicz Skałon, warszawski generał-gubernator].
— Dajemy panu 24 godziny czasu — odpowiedziałem.
Spośród delegacji odezwały się inne żądania.
— Daj nam pan teatr na wiec.
— Daję.
Starowina ustępował na całej linii. Prosił tylko o zachowanie „porządku”.
Demonstracja przeszła przez główne ulice miasta i rozbiła się na szereg mityngów.
Kalisz, 30 października
Stanisław Pestkowski, Rewolucja i reakcja 1905–1906 rok, „Z pola walki”, nr 9–10, Moskwa 1930, [cyt. za:] Z rewolucyjnych dni. Wspomnienia 1904–1907, oprac. Aleksander Kozłowski, Warszawa 1963.
W sam dzień 30 października (w dzień ogłoszenia tzw. „manifestu 17 oktiabria”) odbywał się wielki nasz wiec w sali Stowarzyszenia Handlowców na Lesznie. Mówcy występowali za mówcami, nastrój podnosił się coraz bardziej. W kulminacyjnym momencie, właśnie w chwili, gdy jeden z mówców (zdaje się był to Krasny) wołał: „I nie wiemy, czy tam Mikołaj [car Mikołaj II] już gdzie nie wisi”, rozległ się niespodziewanie okrzyk: „wojsko”. W przedpokoju ukazali się żołnierze z komisarzem policji.
Cały tłum przyjął tę wiadomość spokojnie, ale kilkadziesiąt osób rzuciło się do ucieczki. Aby zapobiec panice, chwyciliśmy się doskonałego środka. Korzystając z chwilowej ciszy, która nastąpiła po okrzyku „wojsko”, zacząłem głośno śpiewać pieśń, której nauczyłem się w Dębach Wielkich: „Kak dieło izmieny”. Jeden z towarzyszy (Krakus [ps. Henryka Steina-Kamieńskiego]), który znał tę pieśń, zasiadł do fortepianu i zaczął akompaniować.
Widok był naprawdę niecodzienny. Cała sala przycichła, słuchając ze spokojem pieśni. Wszyscy byli tak zdumieni tym nagłym śpiewem i grą fortepianową, że przez chwilę nie wiedzieli, co się właściwie stało. Ale ta chwila była właśnie wystarczająca, by zapobiec panice. Po upływie kilkunastu czy kilkudziesięciu sekund z przedpokoju do sali wtłoczyła się gromada żołnierzy z komisarzem policji na czele. Ujrzawszy coś na kształt koncertu, osłupieli. Tego się najmniej spodziewali.
[...] Gdy zażądano ode mnie przerwania śpiewu, zachowałem się jak stary wyjadacz i koniecznie chciałem imponować stupajce policyjnemu zimną krwią.
Wszystkich prawie obecnych zwolniono od razu, prócz kilkunastu tylko, co do których istniały jakieś poważniejsze zarzuty. Zresztą nastrój zaaresztowanych był doskonały, bo tymczasem wpadł jakiś handlowiec i huknął na całą salę:
— Manifest wydany. Dodatki nadzwyczajne. Będzie konstytucja.
Niekoniecznie podzielaliśmy wiarę nowo przybyłego handlowca w to, że „będzie konstytucja”. Ale wiadomość ta rozentuzjazmowała nas wszystkich. [...]
Ja znajdowałem się, ku wielkiej mej dumie, wśród zaaresztowanych.
Gdy nas prowadzono do najbliższego cyrkułu, szedłem na czele i uważałem się niemal za wodza tego niewielkiego oddziału.
Leszno, 30 października
Aleksander Krajewski, Pierwsze dni konstytucji z Nahajką, „Z pola walki”, nr 4, Moskwa 1927, [cyt. za:] Z rewolucyjnych dni. Wspomnienia 1904–1907, oprac. Aleksander Kozłowski, Warszawa 1963.
Centralny Komitet Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji zwrócił się do nas z propozycją w sprawie utworzenia jednolitej partii i wysłania w tym celu naszej delegacji na mający się odbyć zjazd. Spełniając uchwałę naszego ostatniego zjazdu i trzymając się instrukcji tego zjazdu co do zasadniczych warunków połączenia, rozpoczęliśmy rokowania, których rezultatem było wysłanie naszych delegatów na zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, nazwany zjazdem zjednoczeniowym Obiedinitielnyj Sjezd [Zjazd zjednoczeniowy 10–25 kwietnia 1906].
Na tym zjeździe nastąpiło porozumienie i organizacja nasza, jako całość, wstąpiła do Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, stanowiąc przy tym organizację autonomiczną, zachowującą zupełną swoją samodzielność w sprawach organizacji i agitacji. [...]
Jednogłośnie również Zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji uznał za swoje żądanie autonomii Polski.
24 maja
Polska w latach 1864–1918. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, pod red. Adama Galosa, Warszawa 1987.
Robotnicy! W Kijowie 8 października rozpocznie się znamienny proces o zabójstwo chłopca chrześcijanina, dokonane rzekomo przez Żyda Bejlisa na tle rytualnym. Reakcja czarnosecinna pragnie wznowić dziką legendę średniowieczną o używaniu przez Żydów krwi chrześcijańskiej do celów religijnych, aby wśród rzesz nieuświadomionego ludu rozniecić płomień nienawiści i z okrzykiem „bij Żyda” rzucić je na masę żydowską.
Wzmagający się z dnia na dzień ruch rewolucyjny pod znakiem solidarności robotników wszelkich wyznań i narodowości zaczyna trwogą przejmować rząd carski. [...]
Towarzysze! Proces przeciwko Bejlisowi jest komedią obliczoną na ogłupianie ciemnego chłopa i robotnika. Proces ten jest nowym aktem zemsty na proletariacie żydowskim za jego żywy udział w ruchu rewolucyjnym. Jest dalszym ciągiem potwornej polityki pędzenia Żydów z jednego miejsca w drugie, którą od dawien dawna uprawia rząd carski.
Tylko wtedy, gdy fala ruchu rewolucyjnego zmiecie z powierzchni ziemskiej krwawe rządy caratu i na gruzach absolutyzmu zbuduje ustrój demokratyczny, gwarantujący swobodny rozwój każdej narodowości, zniknie czarnosecinna polityka antyżydowska, polityka mordów i rzezi pogromowych. [...]
Niech proces Bejlisa spotęguje nienawiść proletariatu polskiego do tych, którzy go rozpoczęli. Niechaj będzie żywą zachętą do walki rewolucyjnej, prowadzonej ręka w rękę, ramię przy ramieniu z proletariatem żydowskim.
Precz z orgią żydożerczą reakcji czarnosecinnej!
Niech żyje solidarność robotnicza!
Niech żyje równouprawnienie wszystkich narodowości!
Warszawa, 3 października
AZHP zespół 9/913 — KW SDKPiL nr 7, [cyt. za:] PPS-Lewica. 1906–1918. Materiały i dokumenty, t. 2, 1911–1914, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
Na żądanie robotnicze, przedstawione przez Prezydium Robotniczej Komisji Ubezpieczeniowej, fabrykanci zorganizowani w Towarzystwie Przemysłowców odpowiedzieli stanowczą odmową. Dążą oni do zagarnięcia Kas Chorych w swe ręce, do uczynienia z nich narzędzia panowania nad robotnikami [...].
A na pomoc fabrykantom spieszy ich wierny sojusznik — rząd carski. [...]
Zebrania robotnicze — fabryczne zebrania pełnomocników ubezpieczeniowych — są zakazane i ścigane. [...]
Ręka w rękę idzie rząd carski z wyzyskiwaczami — sprzymierzone siły ucisku i wyzysku chcą odebrać robotnikom możność uczynienia z Kas Chorych szańców do dalszej walki o ubezpieczenie rzetelne, o ubezpieczenie powszechne od choroby, nieszczęśliwych wypadków [...].
Robotnicy! Zbliża się chwila dla akcji ubezpieczeniowej decydująca. Rząd wspólnie z fabrykantami dąży do przymusowego wprowadzenia Kas Chorych na podstawie ustawy fabrykanckiej, pozbawiającej klasę robotniczą wszystkich korzyści prawa. [...]
Towarzysze! Na Warszawę robotniczą zwrócone są oczy proletariatu całego państwa. [...] Szeregi proletariackie Warszawy muszą wystąpić w szyku bojowym, muszą okazać swą niezłomną, niesłabnącą energię w dążeniu do uzyskania:
— ogólnomiejskiej Kasy Chorych,
— samorządu robotniczego w Kasie Chorych,
— przekazania Kasie Chorych pomocy lekarskiej, muszą zademonstrować swe żądania:
— wolności zebrań, wolności organizowania akcji ubezpieczeniowej, nietykalności swych przedstawicieli.
Robotnicy! Wzywamy was do strajku powszechnego!
Niechaj w poniedziałek 24 bm. zamrze praca w fabrykach i warsztatach, niechaj masowe, solidarne wystąpienie będzie świadectwem siły robotniczej, będzie wyrazem potężnej woli robotniczej do walki z kajdanami przemocy carskiej i fabrykanckiej.
Warszawa, 18 listopada
Archwum Zakładu Historii Partii, zespół 9/1913 — KW SDKPiL nr 8, [cyt. za]: PPS-Lewica 1906–1918. Materiały i dokumenty, t. 2, 1911–1914, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
Towarzysze robotnicy!
Proletariat całego państwa występuje z rewolucyjnym protestem przeciwko okrucieństwom kapitalistów, przeciwko gwałtom rządu carskiego nad strajkującymi robotnikami w Baku, przeciwko krwawej rozprawie zbirów carskich z robotnikami Petersburga.
Strajk setek tysięcy robotników, potężne demonstracje rewolucyjne są odpowiedzią proletariatu na zbrodniczą przemoc tyranów i wyzyskiwaczy.
Towarzysze robotnicy! Stańcie do boju! Przystąpcie w piątek dnia 24 lipca do strajku powszechnego.
Niechaj nikogo z nas nie zabraknie w szeregach walczącego proletariatu!
Niech żyje solidarność robotnicza!
Precz z caratem!
Niech żyje rewolucja!
Niech żyje socjalizm!
Warszawa, 23 lipca
Archiwum Zakładu Historii Partii, zespół 9/1914 — KW SDKPiL nr 2, [cyt. za:] PPS-Lewica 1906–1918, Materiały i dokumenty, t. 2, 1911–1914, red. Feliks Tych, Warszawa 1962.
Robotnicy! Robotnice!
Zapowiedź komedii niepodległościowej stała się faktem. Namiestnik rządu krwawego kajzera ogłasza wam radosną nowinę, że będziecie „niepodlegli”.
„Niepodległością” nas darzą katy ludu polskiego, rządy okupacyjne niemieckie i austriackie. One, które z własnych ludów potoki krwi wytoczyły, nam wolność niosą! Po roku okupacji w Warszawie, po dwóch latach okupacji w Łodzi i Zagłębiu, po tym nieskończonym okresie jawnej grabieży, przymusowego bezrobocia, epidemii, śmierci głodowej – te same katy niosą nam „wolność”, „niepodległość”. […]
Robotnicy! Robotnice! [...]
Lud roboczy niczego nie oczekuje od wojny, od krwawej orgii imperialistycznej; ani zniesienia ucisku narodowego, ani zaspokojenia żądań klasowych. Socjalizm – oto nasz cel jedyny, jedyny cel tych wszystkich oddziałów Międzynarodówki robotniczej, które zaczynają budzić się do walki z wojną.
Robotnicy! W chwili, gdy masy proletariackie innych krajów zrywać zaczynają ze zdradą socjalpatriotyczną, gdy powstają do walki z pożogą wojenną, czyż sądzą podszczuwacze, że Wy się dacie złudzić? […]
Daremne zachody szalbierzy burżuazyjnych i socjalistycznych! Wy, Robotnicy, im otumanić się nie dacie!
Robotnicy! Skupiajcie się w szeregi, bo zbliża się czas straszliwego rozstrzygnięcia. Nadchodzi chwila wyboru – czy dla interesów kapitału ginąć, czy dla własnych interesów klasowych.
Do naszych szeregów, kto chce dla własnej walczyć sprawy! Do nas, pod sztandar międzynarodowej walki klasowej proletariatu.
Pod sztandar Socjaldemokracji!
Precz z wojną! Precz z kapitalizmem!
Walka nieubłagana szalbierzom „niepodległości”!
Precz z niecną nagonką wojenną!
Precz z armią polską! Precz z hasłami zdziczenia i krwi rozlewu!
Niech żyje międzynarodowa solidarność proletariatu!
Niech żyje socjalizm!
Warszawa, 6 listopada
Polska w latach 1864-1918. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, pod red. Adama Galosa, Warszawa 1987.
Oszukano Was. Przykuto Was łańcuchem patriotycznego uczucia do pańskiej budy. Nie puszczano do Was gazety robotniczej. Demoralizowano Was niewolnictwem carskiej czy też francuskiej dyscypliny. I teraz prowadzą Was przeciwko socjalistycznej republice Rosji, czynią z Was katów cudzej wolności. [...]
Zmiażdży Was rewolucja. Rozproszą Was rewolucyjni żołnierze. Wybiją Was po drogach chłopi białoruscy. [...] Porzućcie błędy i pojmijcie Wasze obowiązki wobec świętej sprawy wyzwolenia ludu, wstąpcie do Czerwonej Armii.
Piotrogród, 12 lutego
Dokumenty i materiały do historii stosunków polsko-radzieckich, t. 1, oprac. Weronika Gostyńska [et al.], Warszawa 1962.
Sąd Historii zapadł. Teraz chodzi tylko o to, jakie będą formy dalszego pochodu rewolucji, jakie będzie jego tempo. To zależy najbardziej od stopnia świadomości pierwszych oddziałów czołowych. [...] Z punktu widzenia politycznego, ekonomicznego i wojennego, Polska i Litwa nabiera szczególnego znaczenia dla rewolucji międzynarodowej. Kraje te mogą stanowić mur chiński między Niemcami a Rosją. [...] krążenie soków między Niemcami a Rosją powinno stawać coraz szybsze. [...] Nadzieja leży w tym, iż przy najściślejszym sojuszu broń możemy otrzymać od Niemców, i przy liczebnej gotowości armii obronę dać.
Wszystko to jest możliwe jedynie wtedy, gdy nie zostanie wbity między kraje rewolucyjne klin, głównie w postaci Polski. [...] Dlatego też Polska nabiera tu szczególnego międzynarodowego znaczenia. [...] Wzięcie władzy tam jest historycznym zadaniem i historycznym obowiązkiem proletariatu z punktu widzenia potrzeb rewolucji międzynarodowej; w Polsce należy tę władzę podtrzymać więc wysiłkami proletariatu niemieckiego i rosyjskiego. Naszej partii wypadło w udziale władzę tam wziąć w swoje ręce. Wobec jednak słabości proletariatu polskiego widzimy, iż bez ciężkiej walki się nie obejdzie. Nam nie wolno się spóźnić z podaniem pomocy, gdyż proletariat może być rozgromiony. Czekają nas krwawe walki.
[...] sądzę, że w interesie Rosji Sowieckiej jest, byśmy szli do kraju; oczywiście powinniśmy robić to w sposób zorganizowany, by nie wprowadzić zamętu tu i aby tam, do Polski, wejść zorganizowanymi. [...] Potrzebne też jest jądro wojskowe w Rosji; kroki ku temu zostały już przedsięwzięte. Może będą to jakie tylko dwa pułki, ale siła doskonała bojowo i politycznie, na którą bezwzględnie będzie można liczyć. Akcją tą trzeba tylko umiejętnie i energicznie pokierować, aby dać pomoc własnymi siłami, nie czekając na to, aż dać będzie musiał pomoc proletariat rosyjski i niemiecki.
12 listopada 1918
Biała Księga. Fakty i dokumenty z okresów dwóch wojen światowych, zebrał, częściowo przełożył i w przypisy zaopatrzył Wiktor Sukiennicki, Paryż 1964.
Robotnicy! Żołnierze rewolucji!
Godzina czynu wybiła. Stary świat broni się jeszcze, ale dni jego są już policzone. Musimy wytężyć wszystkie siły, aby sprawa robotnicza, sprawa socjalizmu, sprawa wyzwolenia ludzkości od wszelkiego wyzysku i ucisku zwyciężyła ostatecznie. [...]
Musimy być wszyscy na posterunku! Polska nie może się stać pachołkiem angielsko-amerykańskich bankierów i murem kontrrewolucji oddzielającym rewolucję Rosji od rewolucji Niemiec. Do tej hańby nie dopuścimy. Na każde zawołanie braci naszych w Polsce mamy być gotowi. Do szeregu więc, towarzysze!
Wszyscy więc żołnierze i wojskowi z Polski, wszyscy komisarze wojskowi i uczestnicy Czerwonej Armii i w ogóle mogący służyć lub przydać się w wojsku, a chcący walczyć o dyktaturę proletariatu w Polsce i nie zajęci bezpośrednio w bojach na froncie, powinni się przenieść natychmiast do Dywizji Zachodniej Strzelców, żądając przeniesienia w natychmiastowym raporcie na podstawie ogólnego postanowienia CK KPR (Centralnego Komitetu Komunistycznej Partii Rosji). [...] W przeciągu 10 dni wszyscy powinni być na miejscu, ale i później zgłaszać się należy.
Kolejarze z Polski! Idźcie na pomoc klasie robotniczej Polski. Wkrótce wydany zostanie rozkaz o zwalnianiu was do naszego rozporządzenia. Zgłaszajcie się sami do Wydziału Kolejowego pod obydwu wskazanymi adresami w Witebsku i Moskwie.
CKW SDKPiL w Rosji
Moskwa, 1 grudnia
Biała Księga. Fakty i dokumenty z okresów dwóch wojen światowych, zebrał, częściowo przełożył i w przypisy zaopatrzył Wiktor Sukiennicki, Paryż 1964.
Dwie partie: Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy i Polska Partia Socjalistyczna (Lewica) połączyły się w jedną Komunistyczną Partię Robotniczą Polski, która wzywa Was pod swój sztandar walki o dyktaturę proletariatu, o rewolucję socjalną.
Pod tym sztandarem zjednoczyły się obie partie w chwili, gdy w całej Europie pękają wiązania państw kapitalistycznych, a proletariat walczy o zdobycie władzy, aby na gruzach starego świata wyzysku i ucisku budować świat nowy, na własności socjalistycznej, na wolności i braterstwie oparty. Połączyła nas jasność zadań, które dziś stoją przed klasą robotniczą.
[…]
Z polskiej klasy robotniczej spadły więzy okupacji. Burżuazja polska straciła najsilniejsze narzędzie swego ucisku klasowego. Ale to rozluźnienie naszych pęt zawdzięczamy nie rewolucji w Polsce, lecz rewolucji rosyjskiej i niemieckiej. Dlatego grożą nam wciąż nowe wściekłe ataki kontrrewolucji burżuazyjnej, którą coraz bardziej rozzuchwala ugodowość rządu Piłsudskich i Moraczewskich, zdradzających na każdym kroku interesy ludu.
Jeżeli nie chcemy, by nas zakuto w nowe kajdany, musimy rozpalić w Polsce własną rewolucję, zburzyć panowanie burżuazji, zdobyć władzę dla Rad Delegatów Robotniczych.
Rzuciliśmy hasło tworzenia w Polsce Rad Delegatów Robotniczych miast i wsi w niezłomnym przekonaniu, że staną się organem walki szerokich mas proletariatu. Przeciw klasom burżuazyjnym, łączącym się z międzynarodową imperialistyczną kontrrewolucją, niechaj stanie zwarta siła klasy robotniczej, ramię w ramię z socjalistyczną Rosją i z rewolucyjnym proletariatem wszystkich krajów.
Niech żyje międzynarodowa walka rewolucyjna!
Niech żyje dyktatura proletariatu!
Niech żyje rewolucja socjalna!
Warszawa, 15 grudnia
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.